Potrzeba przesyłania środków istniała od zawsze, zmieniały się jedynie same środki. Pojawienie się małych, lekkich pieniędzy zdecydowanie ułatwiło ten proces, ponieważ dzięki niewielkiej wadze wystarczyła jedna osoba, aby przenieść je w inne miejsce. Już od samego początku wiązało się to ze znacznym niebezpieczeństwem, ponieważ kurierzy i posłańcy byli często obiektem ataków, ze względu na łatwy dla złodzieja zarobek. Napady te często były wręcz śmiertelnie niebezpieczne, więc wkrótce zauważono, że należy wymyślić inną metodę przekazywania pieniędzy. Pierwsze ‘banki’ powstały dawniej, niż mogłoby się wydawać – już w VI wieku przed naszą erą Żydzi prowadzili coś, co można uznać za prymitywne banki. Była to wtedy o wiele bardziej ograniczona usługa, jednak umożliwiała przechowywanie oraz przekazywanie pieniędzy, a także pożyczkę – wtedy jednak miała ona formę lichwy.
Już w naszej erze rolę bankierów przejęli złotnicy. Aby odebrać pieniądze należało mieć odpowiedni kwit, jednak nie było to w żaden sposób regulowane przez państwo, co prowadziło do zamieszania i zostawiało dużo miejsca na różnego rodzaju malwersacje. Dzięki sprytowi oraz znajomości finansów przez długi czas to wciąż głównie Żydzi zajmowali się prowadzeniem banków, co z jednej strony pozwoliło im na zdobycie uznania w dziedzinie finansów, a z drugiej ich pozycja wzbudzała niechęć oraz zawiść ze względu na wysokie oprocentowanie pożyczek oraz wiążące się z tym wysokie zarobki.
Rok 1530 można niejako uznać za przełomowy dla banków w postaci, która najbardziej zbliżona jest do współczesnej, ponieważ właśnie wtedy Isaac Rothschild przeniósł się do Frankfurtu nad Menem. Był on założycielem rodu Rothschildów, którzy do dziś są jedną z najbardziej wpływowych rodzin na świecie, a ich majątek płynie właśnie ze słynnych banków. Co interesujące, przez wiele lat kościół chrześcijański potępiał usługi bankowe ze względu na opłaty pobierane od pożyczających. Dopiero z czasem, gdy działalność banków zaczęła być regulowana przez państwo, Kościół zmienił swoje stanowisko, a nawet doczekał się własnego banku – Instytutu Dzieł Religijnych.
Zanim pojawił się Internet, pieniądze przez długi czas przekazywane były z banku do banku za pomocą… telegrafu. Obecnie urządzenie to wyszło już z użycia, jednak w XIX wieku była to prawdziwa rewolucja. Telegraf kojarzy się głównie z wysyłaniem wiadomości, ale w 1872 roku wciąż dobrze nam znany Western Union wprowadził tę innowacyjną usługę. Początkowo można było wysyłać do 100 dolarów (trzeba pamiętać, że w tamtych czasach były to spore pieniądze) i sieć obejmowała kilkadziesiąt amerykańskich miast. Kierownik regionu odbierał polecenie przelewu i autoryzował je w biurze, które znajdowało się jak najbliżej miejsca zamieszkania odbiorcy. Operacja ta była szyfrowana przy użyciu specjalnych książek kodowych – każdy region posiadał swoje księgi, a kierownik regionu miał ich kopie. W ten sposób przelewy stały się na tyle bezpieczne, że wkrótce kwotę zwiększono aż do 6000 dolarów. Dzięki doświadczeniu w telegrafii Western Union stał się również prekursorem Internetu, a era telegramów zakończyła się dopiero w 2006 roku.
Banki szybko zauważyły, jak pożądana jest możliwość bezpiecznego przesyłania pieniędzy i przez wiele lat miały monopol na tę usługę. Jednak przelewy bankowe od zawsze wiązały się z dużymi kosztami. Jeszcze kilka lat temu płaciło się nie tylko za zlecenie przelewu na konto w innym banku, ale też w tym samym. Obecnie większość banków zrezygnowała z opłat za przelewy między kontami w jednym banku, ale kwestia wysokich prowizji wciąż nie zostaje do końca rozwiązana. Problem tkwi w tym, że ze względu na emigrację coraz więcej osób wysyła pieniądze za granicę, do rodziny, znajomych, lub ze względu na różne inwestycje. W tej sytuacji przelewy bankowe wiążą się nie tylko z opłatą za sam przelew (która jest odpowiednio wyższa), lecz również z przewalutowaniem wysyłanych kwot według kursu przyjętego przez bank. Wysyłający nie ma więc nad tym żadnej kontroli, a odbiorca otrzymuje znacznie mniejszą kwotę, niż została nadana. Wciąż zdarza się, że opłaty między różnymi państwami – gdyż nie zostało to do końca ujednolicone, wynoszą aż do 29% wysyłanej kwoty. Jak zwykle cierpią na tym ci, którzy pieniędzy potrzebują najbardziej, na co zwracają uwagę nie tylko organizacje humanitarne, ale też sami finansiści. Średnia opłata w ubogich, afrykańskich państwach wynosi aż 20%, do czego bezpośrednio przyczynia się również wcześniej wspomniany Western Union. Zmniejszenie tych opłat w znacznym stopniu poprawiłoby sytuację materialną mieszkańców wielu biednych krajów. Jednak ani banki, ani Western Union nie wyrażają chęci obniżenia prowizji, dlatego też wraz ze zwiększonymi migracjami pojawiła się potrzeba zastosowania innych rozwiązań finansowych.
Jedną z pierwszych firm, które postanowiły przerwać niesprawiedliwy monopol, był założony w 1998 roku Paypal. Umożliwia on płatności w wielu walutach, do ponad 190 krajów. Początkowo wydawało się, że jest to idealne rozwiązanie, ponieważ większość ponoszonych kosztów jest niewidoczna gołym okiem. Dopiero z czasem odczuwalne stały się opłaty nakładane przez Paypal, a także stosowany przez nich kurs wymiany – znacznie niższy niż ten, który znajdziemy na giełdzie. Dodatkowo Paypal ma tendencję do blokowania środków, a nawet wycofywania ich, co jest szczególnie kłopotliwe dla osób zajmujących się sprzedażą. Mimo to Paypal przez wiele lat stanowił jedyną silną i skuteczną konkurencję dla banków, przede wszystkim dlatego, że czas oczekiwania na środki był znacznie krótszy. Zagraniczne przelewy bankowe wciąż zajmują około 7 dni roboczych, Paypalowi udało się skrócić ten czas do 2-3 dni. Jednakże, biorąc pod uwagę fakt, iż co roku emigranci wysyłają do innych krajów miliardy dolarów, rynek wciąż potrzebował czegoś więcej. Zaczęły więc pojawiać się mniejsze firmy, które zajmują się tylko i wyłącznie transferami pieniędzy. Dzięki temu są one szybsze i, przede wszystkim, tańsze. Jest też ich na tyle dużo, że stanowią poważną konkurencję dla banków, jednocześnie zapewniając, że każdy znajdzie opcję, która będzie mu odpowiadać. Mniejsze firmy mają też tę zaletę, iż starają się podchodzić do klientów indywidualnie, dając im poczucie bezpieczeństwa.
Według Głównego Urzędu Statystycznego pod koniec 2015 roku 2 mln 397 tysięcy Polaków przebywało za granicami kraju. Co więcej, zamiast maleć, liczba ta ciągle rośnie. Polacy wciąż najchętniej przenoszą się do Wielkiej Brytanii (w 2015 mieszkało tam około 916 tys. osób) oraz do Niemczech (około 655 tys.). Najczęstszą motywacją do zmiany miejsca zamieszkania jest migracja zarobkowa, która nierozerwalnie wiąże się z przesyłaniem funduszy rodzinie, która została w Polsce. Business Insider Polska potwierdził te przypuszczenia podając, iż w samym październiku oraz listopadzie 2016 roku mieszkający w Wielkiej Brytanii Polacy wysłali swoim bliskim ponad 36 milionów złotych, niemal dwukrotnie więcej, niż miało to miejsce w tym samym okresie w 2015 roku. Tendencja zwyżkowa jest więc widoczna gołym okiem, dlatego też firmy zajmujące się transferem pieniędzy prześcigają się w coraz to lepszych ofertach. Obecnie najkorzystniejszą dla Polaków ofertą może się pochwalić TransferGo. Dzięki stałej opłacie za przelew, niewielkiej marży (najwyżej 1,5% w zależności od przesyłanej sumy) oraz szybkości transferu – środki znajdą się u odbiorcy już następnego dnia roboczego, wydaje się być wygodnym, niedrogim rozwiązaniem. Internet jest przepełniony różnymi ofertami, które pozwalają uniknąć korzystania z przestarzałej, powolnej metody, jaką niewątpliwie jest przelew bankowy.

TransferGo
TransferGo is here to make your life easier. Whether you’re paying bills, supporting family, helping businesses or dealing with emergencies—we want you to be able to make fast, low-cost money transfers safely and securely. We want to make a tangible difference to your lives, reward your hard work, and help every one of you become more prosperous. How? By making global money transfers as simple as sending a text.